Jak podają wiarygodne źródła – siedemdziesiąt lat po wizycie w Moskwie Woland i jego świta z kart „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa odwiedzili Warszawę. Lotny fakultet kulturalny ALO zachował kulturalną czujność i chłodnej grudniowej nocy udał się na poszukiwanie czarciej świty. Wolanda udało się odnaleźć w wannie, zażywającego kąpieli. Reszta jego ekipy biesiadowała w tym czasie przy stole, na stole i wokół stołu (pod stołem na szczęście nie). Nie zrażeni niecodziennymi okolicznościami – kto z nas bowiem widział wcześniej Wolanda w dezabilu? – dołączyliśmy do imprezy, by podjąć zażartą dyskusję z mocami piekieł. O czym rozmawialiśmy? O nas. O warszawiakach starych i młodych, pracujących i bezrobotnych, bogatych i biednych, zakochanych i rozczarowanych. Analizowaliśmy ich postawy, zaglądaliśmy w dusze, rozpracowywaliśmy poglądy. Wszystko po to, by dowiedzieć się, jacy jesteśmy. Inni niż moskwianie sprzed kilkudziesięciu lat? Czy człowiek w ogóle się zmienia? Czy potrafi zaczerpnąć wnioski z doświadczeń przeszłych pokoleń – tych rzeczywistych lub zaklętych w literaturze? Czy potrafi zdjąć maskę codzienności i pokochać szaleńczo jak Małgorzata? My już wiemy. Tym, którzy jeszcze nie wiedzą polecamy wyprawę jak nasza – do Teatru Powszechnego na eksperymentalny spektakl „Każdy dostanie to, w co wierzy”.